Jak w temacie, my tu sobie gadu gadu na blogu, spijamy szlachetne (i mniej szlachetne) whisky z kolejnych pełno lub niepełnowymiarowych butelek, a na maila i nie tylko dostaję dosyć sporo zapytań: 'Panie, ale od czego najlepiej zacząć?’, 'Co kupić?’, 'Co kupić żeby błysnąć?’, 'Co kupić, żeby nie było wymiotów?’ itp., itd. 🙂
O błyszczeniu w towarzystwie dzisiaj akurat będzie najmniej. Bardziej skupimy się na tym czym na samym początku 'potruć’ naszą wątrobę 🙂
Od czego zacząć? Wiadomo, że najlepiej od początku 🙂 Tylko gdzie ten początek, jeśli idzie o przygodę z whisky jest? Tą moją krótką wypociną postaram się choć troszkę pomóc świeżym w temacie amatorom destylatów. Tak aby nie błądzili zbyt długo po sklepowych półkach starając się wyglądać na zaprawionych w bojach whiskopijców, a poniekąd takimi byli, pewnie zmierzając po swoje, czyli po coś od czego zacząć trzeba.
Tak, tak, nie tylko unikatową, drogą, wyjątkową i cudowną Karuizawą człowiek żyje 🙂 Musimy uzbroić nasze kubki smakowe w pewien rodzaj cierpliwości i przebrnąć przez smakowo niskie płynne progi wypustów niektórych destylarni. A to dlaczego, spytacie? Po co bawić się w coś słabego, wydawać na to pieniądze, skoro od razu można uderzyć w whisky po paręset Ojro. A dlatego, żeby po 1. poznać i słabe i słabsze strony whisky, bo takie są nieodzowną częścią tej zabawy, stety i niestety, po 2. wiedzieć jaki mniej więcej profil smakowy nam odpowiada – z którego regionu whisky może nam najbardziej podpasować, po 3. wiedzieć, która destylarnia może stać się najbliższa naszemu sercu i którą będziemy czcić i sławić z pietyzmem wśród innych zainteresowanych.
Tak na marginesie, to znam przypadki, yy w sumie to jeden, osobnika, który pija whisky tylko z jednej destylarni. Jak dla mnie, słaby pomysł. Takie ograniczanie się do tak naprawdę jednego profilu aromatyczno-smakowego po prostu zuboża nam całą zabawę i przyjemność obcowania z whisky. No nie wiem, to tak jakby całe życie jeść tylko pyry. Albo chodzić w tych samych spodniach (miałem chęć napisać o majtkach, ale to przegięcie 🙂 ). Także w takie skrajności nie popadamy broń boże. Chcesz mieć styczność tylko z jednym profilem smakowym? Wal wódę 🙂 I się zaraz oburzą smakosze wódki, bo degustacje tego płynu również występują, ale mnie nie przekonują 🙂
Wracając na whiskowe tory… Innego sposobu na zapoznanie się z przebogatym, szerokim i prawie niewyczerpalnym źródłem, jakim jest whisky nie ma, jak tylko próbować, pić, smakować, testować, próbować, pić… i tak bez końca (nie mówię, że w jednym ciągu 🙂 ).
Także dla tych wszystkich, którzy chcą zacząć przygodę z whisky single malt, mały przegląd wypustów podstawowych niektórych destylarni, które są takim elementarzem, bez którego w przenośni nie będziemy potrafili czytać, ani pisać, przyjemnie brnąc dalej w single malty.
Będą to whisky przeważnie dostępne w popularnych hipermarketach, czy nawet większych sklepach monopolowych. Tutaj się to bardzo fajnie zmienia in plus i ilość 'nowych’ podstawek na naszych półkach ciągle wzrasta. Niestety ceny niekiedy wręcz zabijają swoją opuchlizną, ale warto wtedy zajrzeć do sklepów internetowych, gdzie ceny potrafią być nawet o 1/3 niższe.
Whisky niżej przedstawione będą oczywiście różne w smaku, aromacie, a tym samym w finalnym odbiorze, bo taka jest właśnie whisky. A my jesteśmy tutaj, żeby poznać ją z każdej możliwej strony. A nuż akurat ta śmierdząca domem po pożarze whisky stanie się naszą najlepszą towarzyszką w jesienne wieczory. Nigdy nie mówmy nigdy. Dobra, do dzieła, bo się rozwlekło z lekka.
A nie, jeszcze jedno. Będą to whisky max do 200zł, taki sobie przyjąłem próg, żeby się za mocno nie rozdrabniać i nie wyszło ich 50. Jak podstawki, to podstawki, a 200zł to taka granica lekko podstawkę kreśląca.
Glenfiddich 12
Nawet nie wiadomo, czy tego single malta komukolwiek przedstawiać. Nawet Ci, którzy nie obcują z whisky mogli tę nazwę gdzieś słyszeć lub widzieć. Whisky zdecydowanie trafiona na pierwszy ogień. Bardzo łagodna w odbiorze, z nienachalnymi smakami gruszki. Bardzo stonowana. Nic tutaj nie przeszkadza i jak na podstawową wersję pije się ją przyjemnie. Taki podstawowy must have.
Glenlivet 12
(Dokładny opis tutaj).
Balvenie 12 DoubleWood
12-letnia Balvenie, która leżakowała w dwóch rodzajach beczek (najpierw bourbon, na ostatnie miesiące sherry) jest bardzo fajną propozycją na początek. Wanilia, toffie miesza się z owocowo-sherry klimatami.
(Dokładny opis tutaj).
Aberlour 10 i 12
Whisky bardzo owocowe w aromacie i smaku. Jabłka, wanilia, toffi. 12-ka troszkę cięższa od wersji 10-letniej. 12-ka naprawdę godna polecenia.
Glenfarclas 12
Mocno owocowa, bananowo-karmelowa, przyprawy korzenne – cynamon i odrobina pieprzu.
Singleton 12 i 15
Hmm, single malt, który chyba jako pierwszy wbił się w Polsce na marketowe półki. Dostępne praktycznie w każdym markecie. Niektórzy właśnie od Singletona zaczynają, jako od swojego pierwszego malta – teraz wybór jest nieco większy, więc zacząłbym raczej od np. Glenfiddicha.
Dalmore 12
Whisky z dużym wpływem na smak słodkiej sherry. Do tego przebijają się nuty czekoladowe, marmolada i korzenne przyprawy.
GlenDronach 12
Mamy w tej whisky przyjemną słodycz sherry. Poza tym wyczuwalne są dość mocno rodzynki, migdały, wanilia i odrobina imbiru. Warto zapoznać się z tym wypustem.
Glenmorangie Original 10
Kolejna whisky bardzo popularna i szeroko dostępna w sklepach. Wyraźnie kwiatowo-owocowa. Odrobina miodu, przeplata się z niestety nachalną i przeszkadzającą młodzieńczą pieprznością. Finisz bardzo króciutki.
Oban 14
Troszkę inna przedstawicielka Highlands. Z jednej strony mamy tu owocowo-słodkie akcenty, z drugiej strony dają o sobie znać słono-dymne aromaty. Przyjemnie złożony malt.
Auchentoshan 12
Jako jedyną przedstawicielkę z tego regiony wybrałem Auchentoshan. Whisky potrójnie destylowana (szkockie malty w większości poddawane są podwójnej destylacji), co powoduje, że jest delikatniejsza i przyjemniejsza dla pijącego. Dobra na początek. Słodkawo-limonkowe aromaty, z lekko wyczuwalnym smakiem sherry.
Springbank 10
Z Campbeltown jako podstawkę wybrałem 10-letniego Springbanka. Whisky destylowana, ciekawostka dwuipółkrotnie. Owocowa, takie jak jabłka mieszają się z aromatem drzewna, kwiatów i imbiru.
Z Islay pochodzi kilka mast-have’ów i to jest jeden z nich. taki islayowy klasyk, którego każdy choć raz w życiu spróbować powinien. Mamy tu przede wszystkim dym, torfu, czy też z ogniska, mamy tu słone morskie powietrze, ale jest także pewna słodycz, która pozwala na pozostanie z tą whisky chwilę dłużej.
Bowmore, po prostu klasyk w świecie whisky. Legendarna wręcz destylarnia, więc wypadałoby się z nią zaznajomić. Podstawowe wypusty nie rażą za wielką złożonością, wersja Legend może naprawdę odstraszyć benzynowo-tytoniowymi klimatami, jednak wersja 12-letnia Enigma daje nam oprócz dymnych aspektów sporo więcej słodyczy i złożoności smaku.
(Dokładny opis tutaj).
Whisky z zadymionej z każdej strony Islay, a jednak totalnie inny. Próżno szukać w niej torfu. Zapach i smak świeży, jabłka, gruszki i miód, a wszystko obsypane skórką cytrynową.
Lagavulin 16
Pomimo, że Lagavulin jest whisky nieco przekraczającą kwotę 200zł, to po prostu nie mogłoby jej tu nie być! Najstarsza z podstawek tu wymienionych, ale jest podstawowym wypustem tej destylarni. Pięknie złożona: dym, jodyna, torf pozwala wykraść dla siebie odrobinę miejsca słodkim smakom i korzennym aromatom i smakom.
(Dokładny opis tutaj).
Tej whisky również nie mogło tutaj zabraknąć. Kolejny mały klasyk, którego należałoby popróbować. Mocna i zdecydowana w zapachu i smaku. Dymno-mięsno-słono-smoliste uderzenie. Jednak ździebko słodyczy potrafi się gdzieniegdzie przebić.
I kolejna whisky bez której tego zestawienia nie mogłoby być. Talisker to przedstawiciel wyspiarskich destylarni, a dokładniej whisky ze Skye. Mamy tu przyjemniejsze torfowo-dymne uderzenie w porównaniu do tych opisanych wyżej, a dodatkowo jest więcej przyjemnej owoców i miodu. Bardzo pełna whisky.
(Dokładny opis tutaj).
Uff, i to by było na tyle jeśli idzie o wersje podstawowe whisky, od których można zacząć swoją historię z maltami.
Z góry uprzedzam i zaznaczam, jest to spis proponowanych wersji podstawowych, dodajmy że niedrogich, bo takie było założenie. Do tego jest to spis sporządzony przeze mnie, czyli dobór whisky był iście subiektywny.
Opisy są mocno skrócone i ogólne, bo od głębokich wywodów są notki smakowe 😉
Zestawienie to ma jedynie pomóc i nieco ułatwić tym, którzy dopiero startują z single maltami.
Pozdrawiam i smacznego 🙂
OK. Zacząłeś pijać single w 2012. Czyli kiedy jeszcze odrzucało Cię od whisky, piłem już kilkadziesiąt marek. Piłem podczas długiego whisky trailu w Szkocji. Piłem whisky w pubach, przy drogach, w destylarniach, w górach i nad morzem. I uważam, że napisanie o Lagavulin 16 per „smakowo niskie płynne progi wypustów niektórych destylarni.” to prostactwo, cwaniactwo i słoma z butów.
Z pozdrowieniami i życzeniami szczęścia
Witaj. A gdzie tak napisałem o Lagavulinie?
Pozdrawiam.
This website is amazing. I will tell about it to my friends and anybody that could be interested in this subject. Great work guys!
Szkoda ,że mimo wiedzy o alkoholach masz małą wiedzę o prowadzeniu sklepu stacjonarnego. Koszty jakie ponosimy są nie współmierne do zysków. Reklamując sklepy internetowe przym do wiadomości ,że te sklepy nie mają kosztów, a jeśli sa to znikome w stosunku do naszych. Cena niższa o 30% to żadna łaska.
Doskonale rozumiem, że sklepy internetowe nie mają kosztów z racji obsługi lokalu, czy też utrzymania pracowników. Nikogo nie reklamuję. Obecnie wybór jest spory (na szczęście) i każdy decyduje, czy kupuje lokalnie w sklepie stacjonarnym, czy zamawia coś z internetowego sklepu np. za zachodnią granicą 😉
„Doskonale rozumiem, że sklepy internetowe nie mają kosztów z racji obsługi lokalu, czy też utrzymania pracowników.”
Bo internetowe sprzedają internetową whisky, która nie zajmuje miejsca, nie trzeba jej magazynować, w komputerach ją, kuźwa, trzymają. Pracowników nie potrzeba, bo zamówienia same się kompletują, a do klienta butelki się same toczą.