Sobotni wieczór uczcimy dramem whisky, którą zdobyć w normalnych pieniądzach obecnie nie sposób. Opisywałem już pewną Karuizawę (tutaj) zgoła inną od dzisiejszej, jednak Karu jest Karu, a sampel nabyty jakiś czas temu w rozsądnych jeszcze pieniądzach pozwala mi ją wypić bez duszy na ramieniu 🙂
Karuizawa Asama 1999/2000, to whisky z beczek z tych właśnie roczników. Leżakowała w beczkach po sherry minimum 11 lat. Powiedzieć można, że jest to whisky jak na tą destylarnię budżetowa. Chociaż szał na Karuizawę powoduje, że budżetowe ceny w tym wypadku zaczynają się od 200 euro.
Jak na budżet niestety przystało whisky z mocą sprowadzono do 46% (dobre i to, a na pewno lepsze od 40%), whisky jest filtrowana na zimno, ale nie barwiono jej sztucznie.
Moje odczucia:
OKO: złota.
NOS: przyjemny słodko-kwiatowy zapach. Słodycz karmelu, ciastek-biszkoptów wiedzie tu prym. Przebija się z lekka aromat świeżo ściętych drzew, w ogóle lasu i trawy cytrynowej. Wyczuwalny słód i lekki powiew młodej, a więc niedojrzałej whisky. Po małej chwili ciut więcej słodyczy karmelowej i z toffi.
JĘZYK: słodko-taniczna, przechodząca niestety w gorzką. Co powoduje dość mocne uczucie ściągania na języku. Mamy też chcący się przebić gładki karmel. Drugi łyk i dębowe beczki zabijają całość odczucia. Odrobina niedojrzałych jabłek, które też charakteryzują się goryczą.
FINISZ: nadal dębowy, język wymęczony już jest taninami. Nie za długi.
Niestety, na moje whisky zrobiona na siłę i na prędce w kiepskiej jakości beczkach. Chyba wypuszczona, żeby zwiększyć portfolio. Tak jak zapach jest całkiem przyjemny, na języku dzieje się praktycznie samo zło – młodość plus wszystko zabija wszechobecny drewniany posmak. No szkoda, bo po Karuizawie spodziewałem się ciut więcej.
OCENA: 82/100.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz