Festiwal Whisky Jastrzębia Góra IV Edycja

IV edycja nadmorskiego festiwalu whisky za nami. Byłem na trzech z czterech odsłon tej imprezy organizowanej przez Dom Whisky w Jastrzębiej Górze. To nie miała być i nie będzie stricte relacja z wydarzenia, a jedynie szybciutkie podsumowanie i raczej wypisanie plusów i minusów całego festiwalu, który odbył się w dniach 25-26 sierpnia 2017 roku.

Plusy:

Było mniej ludzi niż w zeszłym roku. Podejrzewam, że wielu odstraszyła wyższa cena wejściówki (w której zawierały się bony na płatne dramy). Wg mnie kierunek akurat słuszny, jeśli chcemy odsiać zainteresowanych, od tych którzy akurat przechodzili i nawalą się za pół darmo.



Książeczka z ‘talonami’ na darmowe whisky. Tu taki podpunkt pół na pół. Bo z jednej strony mega upierdliwa rzecz, chodzisz z jakimiś książeczkami i wyrywasz karteczki. Z drugiej strony to był taki bicz na tych co chcieli do nieprzytomności (chociaż ilość whisky do upojenia była i tak wystarczająca). Ale bardziej była to kwestia chroniąca co niektóre butelki, przed zbyt szybkim zniknięciem. Chociaż wiadomo, że to tylko podstawki.



Klasycznie, jak co każdy festiwal, stoisko BestWhiskyMarket. Daniel z Jurkiem zajechali jak zwykle ze swoim arsenałem uzupełnionym o kilka przyjemnych pozycji (Tamnavulin, Jura, Bruichladdich – foto). Drugie godne stoisko, to AN.KA Wines z może nie tak okazałą selekcją, ale kilka butelek również godnych sprawdzenia. Kolejny raz swoje butelki zza głównego baru przedstawił na swoim stoisku Dom Whisky, które to przecenione były o 30% w stosunku do ceny regularnej. Można było coś wybrać, ale to okazy znane ze wspomnianego już klasycznego baru.



Pogoda.

Afterparty, objęte patronatem przez Jameson Whiskey. Pierwszy raz organizatorzy wpadli na pomysł, aby zająć ludzi czymś po skończonym festiwalu i trzeba przyznać, że zorganizowano to nieźle. Tzn. należało się przenieść parę numerów wstecz Drogą Rybacka, gdzie za okazaniem opaski, którą otrzymywało się na festiwalu (dodatkowej), można było wziąć udział w imprezie. Kapela, grająca same covery – świetna. No chyba że do weryfikacji, z racji mojego stanu umysłu po dwóch dniach… na słońcu 🙂 Takie odpowiednie dopełnienie wakacyjnego festiwalu whisky.

Whisky sour z Ardbega.

Ciekawy MC Glengoyne. Ciekawy pod tym względem, że poprowadzony skrupulatnie, bo z wszelkimi szczegółami mówiącymi o tym jak produkują swoją whisky. Choć pod koniec zabrakło czasu i pewne aspekty po łebkach.



Minusy:

EDIT: Zupełnie zapomniałem o wodzie, a raczej jej braku. No przecież to porażka prosić się co stoisko o kapkę wody do przepłukania kieliszka, a co bardziej istotne gardła. Wielki minus za to. Wieczne pytania o wodę irytowały też co niektórych wystawców i wcale się nie dziwię, to musi zapewnić organizator takiego festiwalu.

Żadnego zaskoczenia. Po wejściu czułem się tam dokładnie jak rok temu, a znajomym rozpowiadałem, że chyba jest mniej wszystkiego niż rok temu, chociaż ludzie na stoiskach mnie prostowali, że największy namiot jest chyba trochę większy (ale nadal duszny). Stoiska praktycznie w tych samych miejscach (poza Wina M&P bodajże, które w całości poszło pod ów wspomniany wcześniej namiot).

Wiem, że w książeczce była mapka z mikroskopijnymi numerami stoisk, ale skoro książeczka z talonami na whisky opiera się o numerację właśnie stoisk, to mogły by być one oznaczone wyraźnie lub też chociaż wszyscy wystawcy swój numerek mogli być znać.



Nie było igloo od Stilnovisti…

Z patriotycznych – niestety poziom polskiej whisky. Panowie i Panie pracujemy jeszcze długo i mocno.

Pierwsze piętro Domu Whisky nie nadaje się, nawet w taką umiarkowaną pogodę na MC. 40 chłopa i duchota taka, że odechciewa się pić whisky.

Brak ciekawych nowości jeśli chodzi o stoiska – więcej niezależnych bottlerów, więcej ciekawych butelek pochowanych po szafach. Chociaż jechałem do Jastrzębiej w innym celu…



Moje spostrzeżenia zapewne są spaczone przez fakt, że jechałem (a raczej jechaliśmy ze znajomymi w 4 pary) do Jastrzębiej Góry zwyczajnie się zrelaksować, odpocząć, nie napinać (pozdro Luk), nie szukać świętego Graala whisky. Owszem, aby napić się dobrej whisky też jechałem i w kilku przypadkach się to udało, ale nie biegałem od stoiska do stoiska z notatniczkiem, doszukując się pod szkocką kratą ze stołu na stoisku ukrytej butelki mojego życia. Miał być fun i był. Piłem drinki z whisky – piłem. Wyjazdy na Festiwal Whisky w Jastrzębiej Górze traktuję i chyba to się nie zmieni, bo taka formuła raczej przetrwa, jako długi weekend nad morzem ze znajomymi, spędzony na niezobowiązującym popijaniu. I tyle. Takie zakończenie wakacji w whiskowej atmosferze. Jest to cały czas festiwal dla początkujących, albo tych, którzy w ogóle zamierzają zacząć.

 

PS. Pozdrowienia dla chłopaków ze stoisk i nie tylko – Janek, Daniel, Jurek, Kuba, Łukasz 😉

PS 2. Zdjęcia tylko z telefonu. Jak zgram z aparatu, to wrzucę wprost na FB, ale nie ma tego za wiele.


Ostatnie wpisy:

Jeden komentarz

  1. 12 grudnia 2018
    Reply

    Od kilku lat planuje się wybrać, ale latem jakoś nigdy nie składa się by podróż z Warszawy wpasowała mi się w plany. Jestem za to prawie stałym gościem na Whisky Live. Tam woda jest, ale z kolei sam festiwal też ma sporo minusów. Z twojej notki wynika, że Jastrzębia Góra prezentuje się całkiem fajnie. System z talonami może się sprawdzać. W Warszawie denerwuje mnie zawsze, że musisz płacić jakimiś żetonami, których nigdy nie mam. Nie wiem, ile kosztuje wejściówka tam, w Wawie jest do udźwignięcia. Nie ma za to drinków z whisky, przynajmniej nie dla tych, którzy nie mają żetonów. W przyszłym roku się chętnie wybiorę choć widmo ścisku i upału mnie odstrasza trochę…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

49 − = 44