Witajcie.
Mam przed sobą whisky z jakże ważnej destylarni – przedstawicielkę Islay, a mianowicie Bowmore 18. Whisky stosunkowo młoda, jeśli idzie o jej historię, gdyż zaczęto ją butelkować dopiero w 2007r. W tymże roku przyznano jej złote medale, m.in. 'Best in Show’ na San Fransisco World Spirit Competition.
Niestety whisky ta łapie kilka minusów zanim wleje się ją do kieliszka, a to za sprawą filtracji na zimno, braku naturalnej barwy i mocy, która to została obniżona do 43%. Ale kilka minusów, niekiedy daje w wyniku plus. Zobaczymy jak będzie w tym przypadku 😉
OKO: miodowy, złoty.
NOS: jak na Bowmore’a jest to whisky dosyć świeża w odbiorze, wyczuwalne cytrusy, odrobina trawy cytrynowej. Przez świeże warstwy przebija się aksamitny kremowo-waniliowy zapach, który wygładza całość. Dają się poczuć również suszone owoce. Oczywiście nie mogło zabraknąć dymnych akcentów, które nie przytłaczają, a jedynie delikatnie otulają wcześniejszą miksturę.
JĘZYK: whisky dwuwarstwowa, od początku równolegle mamy tutaj ścieżkę owocową, słodko-gorzkawą, dopełnioną ładnie wkomponowanym dymem. Wszystko pieprznie doprawione. Z owoców wyczuwam twarde, mało winne jabłka.
FINISZ: średnio długi, do długiego, dym, lekko słonawy, odrobina owoców. Dość przyjemny, chociaż nie wybitny.
Bowmore 18YO, to whisky dobra, w sensie smaczna, jednak nie zachwycająca. Przyjemna do popijania raz na jakiś czas, jednak dziury w głowie nie zrobiła, tak żeby pozytywna blizna nam o niej przypominała 🙂 Ciut za mało się tu dzieje, a jak się dzieje, to są to kompozycje już znane (nie mówię, że nie lubiane).
OCENA: 84/100
This website is amazing. I will tell about it to my friends and anybody that could be interested in this subject. Great work guys!