Whisky Live Warsaw 2016 – relacja.

Whisky Live Warsaw 2016
Whisky Live Warsaw 2016

W dniach 14-15 października tego roku odbyła się już trzecia edycja Whisky Live Warsaw. Poraz drugi festiwal ten odbył się w hotelu Courtyard by Marriot Warsaw. O samym umiejscowieniu festiwalu za chwilkę. Czego się spodziewałem? Chyba jak każdy kto był na poprzednich edycjach, co roku spodziewa się więcej i lepiej i w ogóle żeby było ach i och. Wiadomym jest, nigdy, ale to nigdy nie zadowolisz każdego z osobna. Nikt nie ma takiej mocy. Jednak każdych kilka kroczków do przodu organizatorów, otwartość na sugestie i reagowanie na ‘głos tłumu’ chociaż w kilku procentach, prowadzą do tego, że z edycji na edycję możemy zauważać progres, który sprawia że powolutku zbliżać się będziemy do niemalże ideału.

Nie będę się tutaj rozwodził i pisał elaboratów o każdym stoisku. Skupię się na plusach i minusach całego wydarzenia, w kliku zdaniach zawierając co kłuło w oczy, a co było aspektem umilającym czas i przeżywanie festiwalu.

Whisky Live Warsaw 2016
Whisky Live Warsaw 2016

Miejsce.

Jak wspomniałem, WLW 2016 odbyło się w hotelu Courtyard by Marriot w Warszawie i moim zdaniem czas na zmianę miejscówki. Fajnie, bo to duży hotel, zaraz przy lotnisku, a więc wszelkie połączenia samolotowe, autobusowe, pociągowe są idealne. Jednak sam hotel przy tych rozmiarach festiwalu, a raczej przy takiej ilości odwiedzających, po prostu staje się nieużywalny patrząc pod kątem przeprowadzania tam takich wydarzeń. Było po prostu za ciasno. Kit z dopychaniem się do stoisk, al chodzenie pomiędzy nimi z napełnionym kieliszkiem zmuszało do ekwilibrystyki i ciągłego przepraszania wszystkich za podeptanie, szturchania i przepychanie. Odbierało to momentami przyjemność z obcowania z nierzadko świetną whisky w kieliszku. Ze znajomymi po chwilowym tourze stoiskowym uciekaliśmy na dół posiedzieć przy hotelowym barze, żeby po prostu odpocząć od natłoku ludzi. Upraszam się żeby następne miejsce festiwalowe było przestronniejsze, z większą ilością miejsca do posiedzenia przez chwilę i spokojnego porozmawiania 😉

Czas.

W tym roku festiwal został przesunięty o jeden dzień w tygodniu, tak więc zaczynał się w piątek o godzinie 17. Nie wiem czym to było pokierowane, ale moim zdaniem to miało również wpływ na to, że w ów piątek jeśli chodzi o ilość ludzi i tłok, to był armagedon. Mniej godzin festiwalowych tego dnia nagromadziło większą ilość osób spragnionych dotrzeć do każdego stoiska.

Sklep festiwalowy.

Tutaj mój zarzut kieruję w stronę braku cen butelek wystawionych w sklepie. Ten zabieg powodował, że pytający o cenę interesujących go pozycji tworzyli kolejkę, która odbierała chęć stania w ogonie. Plusem było oddzielenie od sklepu stoiska sprzedającego bony na zakup płatnych pozycji festiwalowych oraz buteleczek na sample.

img_0029

Bo przyjechałem tu dla whisky.

Tak, było ciasno. Tak, było momentami duszno. Tak, przepychaliśmy się notorycznie do stoisk. Ale to festiwal whisky, więc dla niej tam pojechaliśmy i to ona była najważniejsza. I powiem tak, jest progres! Po pierwszym pobieżnym przejściu przez festiwal miałem obawy – ‘ale to już było’ i to było rok temu.. Jednak wraz z mijającym czasem dawało się odczuć i było widać, że pozycji, a wręcz całych stoisk, które zadowolą podniebienie jest więcej niż poprzednio. Jak zwykle klasa stoisko to to od bestwhiskymarket.com. Jurek z Danielem wręcz się w tym roku rozpanoszyli na dwa festiwalowe stoły, na których nie dali rady zmieścić wszystkiego co przywieźli, więc część butelek czekała pod stołem 🙂 Ciężko wymienić co chłopaki mieli dobrego, furorę robiła Glen Elgin z 1947r. 39- letnia Bunna od Caddenhead’s była przyjemnym zwieńczeniem soboty 😉 Zaraz obok było stoisko z wypustami od Murray McDavid, więc ten zakątek festiwalu odwiedzany był często.

BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket
BestWhiskyMarket

Nieopodal mieliśmy debiutantów festiwalowych, a mowa o Bartku i Rafale z The Taste of Whisky. Chłopacy wystawili się z kilkoma(nastoma) rarytasami (patrz foto niżej), a wrażenie smakowe zrobiła na mnie m.in. vatted malt Glenburgie 1948&1961.

The Taste of Whisky
The Taste of Whisky
The Taste of Whisky
The Taste of Whisky
The Taste of Whisky
The Taste of Whisky

Hitem, chociaż przez dłuższy czas w piątek nieodkrytym przeze mnie był box Adelphi. Dwie miłe panie prezentowały ok dziesięć swoich wypustów single caskowych z czego jedynie trzy były płatne. Naprawdę świetna selekcja! Clynelish – świetna, oleista. Caol Ila – śmietankowo ciekawa. Glen Garioch – rozchodziła się jako pierwsza. No i 29-letni Inchgower burgundowy i ciemny jak ziemia. To było stoisko, na którym spędziliśmy najwięcej czasu, rozmawiając z paniami z Adelphi i sącząc kilka wypustów na przemian. Więcej takich stoisk poproszę. 10 butelek, ale konkretnych.

Adelphi
Adelphi
Adelphi
Adelphi
Adelphi
Adelphi

Zaraz obok po sąsiedzku znajdowało się stoisko AN.KA Wines i ich selekcja od Gordon MacPhail. Janek jak zwykle potrafił opowiedzieć o każdej butelce, a i nie pożałował i poczęstował starym Glen Grantem, czy też Glenlivetem z lat 50-ych 🙂

AN.KA Wines
AN.KA Wines
AN.KA Wines
AN.KA Wines
AN.KA Wines
AN.KA Wines

img_0042

Jeśli o debiutantach mowa, to na WLW wystawiło się Stilnovisti ze swoją selekcją pod szyldem Whisky Rush. Naprawdę porządne rzeczy można było tam zastać (starą Kinclaith 1969, Macduff 1973, HP 12 Saint Magnus, Port Elleny itp.wypusty) Ceny niektórych dramów zabijały, ale to już wyznacznik naszych czasów – whisky tania to już była.

Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush
Whisky Rush

Poza tym solidny Glenfarclas z Family Caskami i dziwnym wrażeniem, że George Grant, czyli szóste pokolenie rodziny Grantów nalewa Ci whisky do kieliszka. Do tego DIAGEO i ich DSR. Compass Box z ich całym portfolio oraz Kavalan z tajwańskimi sherry bombkami.

Glenfarclas
Glenfarclas
Glenfarclas
Glenfarclas
Compass Box
Compass Box
Compass Box
Compass Box

To były główne stoiska pomiędzy którymi krążyliśmy ze znajomymi. Progres w zakresie wyboru rzadkich, starych i często bardzo dobrych whisky był aż nadto widoczny. Tak trzymać, co roku dokładajmy po 1-2 takie stoiska, a będzie pięknie.

W tym roku odpuściłem sobie jakikolwiek masterclass, chociaż kusił mnie ten od LMDW. Ale nie małą kwotę jaką musiałbym przeznaczyć na taką degustację, wolałem przeznaczyć na płatne dramy, zwłaszcza że było na co wydawać 😉

Podsumowanie.

Whisky Live Warsaw 2016 poszło w dobrym kierunku jeśli chodzi o to co najważniejsze, czyli wybór stoisk, na których można spróbować dobrych i bardzo dobrych rzeczy i to trzeba powiedzieć jasno. Jeśli do tego dołożymy zmienioną i powiększoną w przyszłości przestrzeń (mam taką nadzieję), to kierunek w którym zmierza festiwal będzie zdecydowanie na plus. Festiwal pomimo mojego pierwszego wrażenia uważam, w moim subiektywnym odczuciu, za udany. Oprócz klasycznie świetnie spędzonego czasu w gronie znajomych whiskopijców, znalazło się masę rzeczy do picia, które dobry humor utrzymywały na ciągłym, bardzo wysokim poziomie. Do zobaczenia za rok!

dsc00480 dsc00479 dsc00478 dsc00493 dsc00497 dsc00519 dsc00528 dsc00548 dsc00553

dsc00463 dsc00477 dsc00528 dsc00532 dsc00534 dsc00539 dsc00548

Ostatnie wpisy:

2 komentarze

  1. Marcin
    19 października 2016
    Reply

    Bardzo ciekawa relacja.
    Interesuje mnie $ takiej imprezy orientacyjnie

    • K@mil
      19 października 2016
      Reply

      100zł bilet,
      120-200zł/os. hotel,
      200zł dojazd, jedzenie,
      Za resztę rzeczy, czyli płatne whisky do spróbowania na festiwalu, czy też masterclass, zapłacisz MasterCard 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

+ 12 = 19