ABV: 43.1%
Wiek: 29 lat
D.: 20.11.1987r.
B.: 2017
Nr beczki: 553
Ilość butelek: 170
Cena: 2000zł
Jestem, jestem, żyję 🙂
Ponad miesięczna przerwa, ale bardzo wiele się działo, ale już wracam do pisania.
Podczas mojej ostatniej, skądinąd fantastycznej podróży do Szkocji (tak, byłem, zwiedziłem, kilka destylarni odwiedziłem, ale o tym będzie osobny wpis) natrafiliśmy na swoim szlaku destylarnię raczej nie mocno popularną jeśli chodzi o edycje whisky sygnowane przez Glenturret. A to za sprawą faktu, że opisywana przeze mnie gorzelnia produkuje głównie bazę do swojego najbardziej popularnego blenda jakim jest Famous Grouse. Sama destylarnia w połowie poprzedniej dekady przeistoczyła się niejako w centrum zwiedzania Famous Grouse, co też może dawać do myślenia jaki kierunek obrali właściciele Glenturret.
Bodajże w marcu tego roku, światło dzienne ujrzał destylat, który długie 29 lat przeleżał w magazynach Glenturret. Whisky tę nazwano imieniem wieloletniego bednarza, Michaela Jamiesona, który ponad 40 lat spędził w Clyde Cooperage na składaniu i naprawianiu beczek przeznaczonych do maturowania whisky.
Edycja Glenturret 29 nosi więc nazwę The Jamieson’s Jigger Edition. Whisky ta jest najstarszą oficjalnie wypuszczoną spod skrzydeł Glenturret, pochodzi z jednej beczki i ma jej moc, oraz oczywiście naturalny kolor.
Glenturret 29 Jamieson’s Jigger Edition, to jedyna whisky… jaką przywiozłem ze Szkocji. I to w formie sampla 🙂
Moje odczucia:
OKO: brudne złoto..
NOS: kwiatowa, brzoskwiniowa, miodowa, uśmiechnięta i zachęcająca do wypicia. Delikatne nuty dębiny nie przeszkadzają w odbiorze. Pomarańcze i cytryny. Czarna herbata z miodem i cytryną. Odrobina zielonych cytryn i nieco nut trawiastych. Momentami truskawkowa. Syrop na kaszel sprzed 25 lat – słodki, oleisty zapach. Z wodą: bardzo dojrzałe pomarańcze, krem śmietankowo-cytrusowy, dżem truskawkowy. Po dłuższej chwili w kieliszku feria owoców tropikalnych zatopionych w waniliowym sosie.
JĘZYK: dość oleista, okrągła, głównie owocowa – brzoskwinie, marakuja. Cytrynowe herbatniki. Z początku dębina nawet przyjemna, potem nieco bardziej ściągająca. Iskrząca przez krótką chwilę, delikatniejszy od czarnego biały pieprz. Z wodą: jeszcze więcej marakui, dębina przechodzi na dalszy plan, fantastyczny posmak gumy Turbo.
FINISZ: prym wiedzie dębina wymieszana z pieprznymi przyprawami i fajną nutą marakui. Finisz dość długi.
Glenturret 29 udało się wypić wprost z mini beczki w destylarni, ale poszedł jako któryś z kolei dram, jednak moje odczucia były wtedy dość podobne – whisky ta mogłaby dać od siebie nieco więcej. Jest taka półtora wymiarowa, jakby zza podstawowej warstwy chciało wyjść jeszcze coś dobrego i miłego dla zmysłów, jednak jest to zbyt słabe i zbyt krótkotrwałe. Generalnie źle nie jest, ale nie jest też wybitnie.
OCENA: 86/100.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz