Były tu i Port Elleny i Karuizawa, warto byłoby więc sprawdzić jak się miewa whisky z innej zamkniętej destylarni. Destylarnia Brora, bo o niej mowa, została zamknięta w 1983 roku. Może nie wszyscy wiedzą, ale Brora nie zawsze była Brorą jeśli idzie o nazwę. Do 1968 roku nosiła nazwę Clynelish. Tak dokładnie, Clynelish. W 1968 roku powstała bowiem, zaraz za miedzą nowa destylarnia Clynelish. Obie destylarnie pracowały przez chwilę równocześnie, dzierżąc te same nazwy, a dokładniej Clynelish I oraz Clynelish II. Jednak zdecydowano się świeży budynek gorzelni ochrzcić jakąś wyróżniającą ją nazwą i nadano jej imię Brora.. od nazwy miasta, w którym powstała (rzeka przepływająca przez miasto również nosi tę samą nazwę). Po zmianie nazwy przez pierwsze lata Brora produkowała mocno dymne destylaty, gdyż firmy blendujące, wykazywały tak wielkie zapotrzebowanie na tego typu whisky (głównie Johnnie Walker). Jednak zwiększenie produkcji dymnej whisky na Islay, pozwoliło Brorze odpuścić nieco cięższe klimaty.
Niestety lata osiemdziesiąte XXw. nie były łaskawe zarówno dla producentów, jak i dla nas, fanów whisky. W marcu 1983 roku Brora zakończyła produkcję. Co ciekawe i smutne zarazem, skupienie się tylko i wyłącznie na produkcji whisky do celów wymieszania jej z innymi, abo stworzyć kolejnego blenda, zaowocowało brakiem oficjalnych bottlingów czy to single malt, czy chociażby vatted malt (blended malt) z początkowych lat działania destylarni (po zmianie nazwy na Brora oczywiście). Podobno pierwszą single malt noszącą nazwę Brora, była whisky zabutelkowana przez SMWS w 1989 roku (LINK).
Moja Brora 30 to 6th Release, czyli niejako szósta seria rarytasów (albo 'rarytasów’) wypuszczanych co roku, począwszy od 2001 roku, przez DIAGEO. Jest to seria DIAGEO Special Releases, która ukazuje się światu co roku w październiku i w jej skład wchodzą whisky limitowane, wiekowe i niestety coraz droższe. Na szczęście są to whisky cask strength. Dzisiejsza Brora została zabutelkowana w 2007 roku.
Moje odczucia:
OKO: ciemno-złota.
NOS: śmietanka, migdały, czekoladki z nadzieniem – bierzesz kolejną z bombonierki (kolejny łyk Brory) i co chwilę doznajesz zaskoczenia z racji innego słodkiego nadzienia. Krem waniliowy wymieszany ze świeżo skoszoną soczystą trawą. Whisky jest zarówno świeża, ale nie do przesady, a przy tym aż deserowo słodka. Delikatnie dymna – ten dym jakby przeszedł przez filtr z budyniu śmietankowo-waniliowego. Czuć że whisky ma moc, ale dość wysokie ABV jest tak szczelnie przykryte słodką warstwą, że nie drażni nozdrzy w perfidny, alkoholowy sposób. W nosie czuć jedynie procenty, bez alkoholowego odoru. Z wodą: wanna pełna creme brulee, biszkopt nasączony spirytusem, tarta cytrynowo-waniliowa. Whisky stała się nieco mineralna.
JĘZYK: oleista, aż gęsta, a przy tym zaskakująco świeża i do tego delikatnie dymna. Twarde, długie, zwijane cukierki – lizaki, trawa cytrynowa, znowu słodki dym, który oblepia cały język i całe podniebienie. Momentami czereśniowa słodycz, wosk. Dębina pokazująca się dosłownie na chwilę mocniej, aby po chwili tylko delikatnie zaznaczać swoją obecność. Z wodą: jeszcze słodszy dym, rozgryzione, świeże gałązki drzewa liściastego, zrobiła się bardziej iskrząca na języku.
FINISZ: strasznie długi, dymny przede wszystkim, ale na spokojnie i dostojnie. Finisz porządnie przyprawiony czarnym pieprzem.
Brora 30 6th Release na pewno mnie nie zawiodła. Bardzo przyjemna w odbiorze, zwłaszcza zapach budzi w człowieku jakieś takie miłe odczucia – ta kremowość i oleistość.. uspokaja 🙂 Woskowo – śmietankowy dymny profil nie może być źle odebrany. Whisky nie wyrywa z butów, ale przynajmniej nie jest tylko przereklamowanym destylatem z zamkniętej destylarni z zawyżoną ceną – w dużym stopniu się broni.
OCENA: 91/100.
Bądź pierwszą osobą, która zostawi swój komentarz